Dakar 2015: mocny Hołowczyc, grypa spowalnia ciężarówkę

Uczestnicy Dakaru mówią, że ten rajd nigdy nie śpi. Tak naprawdę nigdy też nie odpoczywa. W dniu przerwy pełne ręce pracy mają choćby mechanicy. W tym roku stwierdzenie to nabrało jednak nowego znaczenia. Podczas gdy motocykliści i quadowcy regenerowali się w Iquique, samochody i ciężarówki walczyły na etapie maratońskim. Ponownie doskonale pojechał Krzysztof Hołowczyc, który dotarł do mety w boliwijskim Uyuni z czwartym czasem. Nieco wolniej jechała załoga ciężarówki, która znów zmagała się problemami zdrowotnymi.

Etap maratoński z założenia jest trudny, bo zawodnicy nie mogą na biwaku skorzystać z pomocy serwisu. Sami muszą dokonać niezbędnych napraw i mogą zabrać ze sobą tylko trzy koła zapasowe. Dodatkową trudnością były wysokości, które chyba wszystkim dały się we znaki. –  Głowa bardzo boli, a musimy zrobić sami cały przegląd auta – mówił Krzysztof Hołowczyc, który na mecie stawił się z czwartym czasem.

„Hołek”, który w klasyfikacji generalnej zajmuje miejsce tuż za podium przyznał, że wysokość nie była jedynym problemem. – Zaczął padać deszcz, następnie grad i zrobiło się bardzo ślisko. W pewnym momencie forsowaliśmy rzekę, która cały czas przybierała. Chyba byliśmy ostatnią załogą, której to się udało. Reszta musiała szukać objazdu.

Na mecie zlokalizowanej na skraju wielkiego solniska – Salar de Uyuni, Polacy zameldowali się w komplecie. Marek Dąbrowski był 28., a Piotr Beaupre z Jackiem Lisickim przyjechali na pozycji nr 48. W klasyfikacji zajmują odpowiednio 29. i 32. miejsce.

Równie ciężką przeprawę miały ciężarówki. Choć one nie wjechały do Boliwii, miały do pokonania bardzo trudne 335 km na Atakamie. Załogi w „wadze ciężkiej” również nie mogły na biwaku skorzystać z serwisu. Niestety Robin Szustkowski jeszcze nie do końca wyleczył się z grypy, która w połączeniu z częstymi tego dnia zmianami wysokości dała o sobie znać. Siedzący za kierownicą Jarek Kazberuk musiał kilka razy zatrzymywać się na trasie.

Ostatecznie Tatra Jamal polskiego duetu dotarła na metę z 25. czasem. W klasyfikacji generalnej wyprzedził ich drugi tego dnia Gerard de Rooy, jadący Iveco z Dariuszem Rodewaldem u boku. Etap wygrał Czech Ales Loprais, a nowym liderem został Rosjanin Arjat Mardiejew. Kolejne dwa miejsca zajmują jego koledzy z teamu fabrycznego Kamaza.

W niedzielę motocykle i quady wyruszą w ślad za samochodami do Boliwii na swój etap maratoński. Auta pojadą w drogę powrotną przez bezkresną Salar de Uyuni, która zgodnie z zapewnieniami prezydenta Evo Moralesa nie jest pokryta wodą i po jej powierzchni może przetoczyć się kolumna samochodów rajdowych. Ciężarówki tą samą trasą, którą pokonały w sobotę wrócą do Iquque na zasłużony odpoczynek.

Samochody

7. etap:
1. Orlando Terranova (ARG) 3:31.18
2. Yazeed Al-Rajhi (SAU) + 2.20
3. Bernhard ten Brinke (NLD) +2.28
4. Krzysztof Hołowczyc (POL) + 2.57

28. Marek Dąbrowski (POL) + 52.20
48. Piotr Beaupre (POL) + 2:11.38

Klasyfikacja generalna:
1. Nasser Al-Attiyah (QAT) 23:11.50
2. Giniel de Villiers (RPA) + 8.14
3. Yazeed Al-Rajhi (SAU) + 21.16
4. Krzysztof Hołowczyc (POL) + 54.02

29. Marek Dąbrowski (POL) + 8:29.41
32. Piotr Beaupre (POL) + 8:45.05

Ciężarówki

7. etap:
1. Ales Loprais (CZE) 4:02.54
2. Gerard de Rooy/Dariusz Rodewald/Jurgen Damen (NLD) +5.39
3. Andriej Karginow  (RUS) + 5.49

25. Robin Szustkowski/Jarek Kazberuk/Filip Skrobanek (POL) + 2:27.07

Klasyfikacja generalna:
1. Airat Mardiejew (RUS) + 22:35.32
2. Andriej Karginow  (RUS) +22.11
3. Dmitrij Sotnikow (RUS) + 44.06

21. Gerard de Rooy/Dariusz Rodewald/Jurgen Damen (NLD) +7:19.15
22. Robin Szustkowski/Jarek Kazberuk/Filip Skrobanek (POL) + 8:27.36

Możliwość komentowania jest wyłączona.