W Rajdzie Dakar zawodnicy walczą ze swoimi słabościami, trudnymi warunkami pogodowymi i wymagającym terenem. Na mecie jednak zawsze najważniejsza jest rywalizacja z pozostałymi kierowcami. W nowym cyklu codziennych artykułów będziemy przyglądać się konkurencji polskich kierowców w każdej z klas.
W stawce samochodów wszystkie oczy zwrócone są na Krzysztof Hołowczyca, który po pierwszym etapie zajmuje 4. miejsce. Początkowo dakarowy weteran zajmował 5. pozycję, ale 2 minuty kary, które otrzymał Nasser Al-Attiyah pozwoliły mu awansować „oczko” w górę. Katarczyk, który w niedzielę był najszybszy spadł na lokatę nr 7, ale to w zasadzie nic nie oznacza. Obok nowego lidera, Orlando Terranovy pozostaje jednym z najpoważniejszych kandydatów do zwycięstwa.
Poza tą dwójką Krzysztof Hołowczyc musi też uważnie śledzić Giniela de Villiersa oraz jadącego w sposób bezpardonowy i często daleki od zasad fair play, Robby’ego Gordona. Bardziej techniczne i pustynne etapy pokażą z kolei prawdziwy potencjał Peugeota, który z pewnością nie opuści pierwszej „dziesiątki” w swoim debiutanckim sezonie.
Marek Dąbrowski oraz Adam Małysz z Rafałem Martonem pierwszy etap pojechali pewnie, zajmując miejsca w drugiej dziesiątce. Możliwości ich samochodów dają im szanse na pierwszą „dziesiątkę”, ale raczej trudno będzie im nadgryźć „tuzów” ze ścisłej czołówki. W cyklu Pucharu Świata mierzyli się jednak wielokrotnie z Władymirem Wasiliewem i Erikiem van Loonem. Wydaje się, że kierowcy tych dwóch Mini są w ich zasięgu, a to z kolei dobrze rokuje na lepsze miejsca Polaków w kolejnych dniach zmagań.
Piotr Beaupre celuje w miejsce w pierwszej „trzydziestce”, ale na razie trudno wskazać jego bezpośrednich rywali. Spokojnie przejechany pierwszy etap zwiastuje, że współzałożyciel Poland National Team przede wszystkim stawia na ukończenie rajdu, ale wszyscy wiemy, że razem z Jackiem Lisickim mają potencjał by małymi kroczkami przesuwać się w górę, aż do osiągnięcia celu.
Trójka naszych motocyklowych debiutantów mimo wszystko nie powinna patrzeć na rywali. Ich start to walka o powrót do Buenos Aires. Inaczej ma się sprawa z duetem Jakubów. Kuba Przygoński długo leczył kontuzję, ale jest już klasowym zawodnikiem, dlatego szukając sobie godnej konkurencji powinien cały czas wbijać wzrok w pierwszą „dziesiątkę”. Mamy nadzieję, że szybko do niej wróci. Kuba Piątek zna wielu czołowych zawodników z rajdów mistrzostw świata, uczy się od nich i obserwuje. Ten młody lublinianin może w przyszłości jeszcze sporo namieszać, a w tym roku zrobić kilka niespodzianek.
W klasyfikacji quadów, wszyscy polscy kibice doskonale znają konkurencję Rafała Sonika. Ignacio Casale po pierwszym etapie narzekał na prędkość maksymalną, a ostatnie 30 km podobno jechał z uszkodzoną skrzynią biegów. Nawet jeśli to prawda, kapitan Poland National Team pokazał mu na co go stać i to w dodatku na etapie, który miał być jego piętą achillesową. Za plecami krakowianin ma Sergio Lafuente, Mauro Almeidę i Mohameda Abu-Issę. To dobrze, bo mocnym wejściem w Dakar z pewnością nieco ostudził ich zapał.
Rozgrzewka, rozgrzewką, ale to co stało się w klasie ciężarówek było sporym zaskoczeniem. Słabsza postawa Kamazów oraz Iveco Gerarda de Rooya jadącego z Darkiem Rodewaldem to niespodzianka. Sytuacja może oczywiście wyprostować się w poniedziałek, ale ani Stacey, ani Loprais nie są turystami, którzy łatwo oddadzą swoje miejsca. Jarka Kazberuka i Robina Szustkowskiego stać na miejsce w pierwszej „dwudziestce”. Potrafią jeździć szybciej nić ich kolega z zespołu fabrycznego – Tomek Vratny, który był w niedzielę 19. Nic tylko gonić Czecha i ustabilizować swoją pozycję w okolicach 15. miejsca.
ODWIEDŹ NAS NA: