Szybki OeS: z kamerą wśród wydm

foto

Dakar – jak to miło ogląda się z perspektywy wygodnego fotela. Można popijać gorącą kawę i zagryzając tostem kolejną relację w Eurosporcie pomyśleć: „ależ oni tam mają ciężko”. Trzeba jednak pamiętać, że życie na pełnych obrotach prowadzą wszyscy uczestnicy Dakaru, włącznie z tymi, których w telewizji nigdy nie zobaczymy, bo stoją po drugiej stronie kamery…

Fotografowie i filmowcy to chyba najbardziej zabiegani ludzie na Dakarze. Już kilka dni przed startem rywalizacji podpinają się do tylko sobie znanych, tajemniczych źródeł energii, które przez kolejne dwa tygodnie pozwalają im być na nogach niemal 24 godziny na dobę. Wszystko po to, żebyśmy mogli cieszyć się malowniczymi krajobrazami, przez które w rozedrganym od gorąca powietrzu pędzą samochody i motocykle.

Grafik fotografa, jak i filmowca jest mocno napięty. Zacznijmy od tego pierwszego, który na trasę odcinka specjalnego wyjeżdża dwie godziny przez pierwszym motocyklistą. Decydują o tym oczywiście względy bezpieczeństwa. Samochód, w którym na ogół jedzie kilku fotoreporterów pokonuje dojazdówkę i fragment oesu, a następnie rozkłada się w miejscu, które gwarantuje dobre ujęcia. Nie trzeba wspominać, że kolejne godziny spędza się na patelni, w skwarze i zaduchu, a kiedy sznur pojazdów już przetoczy się trasą, trzeba pakować manatki i pędzić na biwak. Tutaj kolejne ujęcia zawodników docierających na metę etapu, dokumentacja obozowego życia, pracy mechaników i… obróbka materiału. Potem znowu trzeba wsiąść w auto i gnać do pobliskiego miasta, bo transfer internetowy na biwaku raczej nie pozwala na przesył większej ilości danych. Przysypiając nad laptopami fotografowie wysyłają do nas efekty swojej pracy, po czym wracają na biwak i często nawet się nie rozbierając, ucinają sobie dwugodzinną drzemkę, bo za chwilę znów trzeba wstać i jechać na oes…

Życie operatorów wygląda podobnie, z tym że oni praktycznie nie zaglądają na biwak. Mowa tu oczywiście nie o prywatnych filmowcach teamów, ale o pięciu samochodach niezależnych operatorów, którzy dostarczają światu ruchome obrazy z odcinków specjalnych. Ci ludzie przeżywają swój Dakar, przez 15 dni ciesząc się niemal całkowitą autonomią. Za tę wolność płacą jednak ciężką pracą. Na biwaku nie pojawiają się nigdy, jeśli nie mają problemów technicznych z samochodem, bo nie chcą tracić czasu. Spotykają się na krótkiej odprawie na początku oesu i wyznaczają sobie miejsca działania. Dwa auta w pierwszej części trasy i dwa auta w drugiej. Na posterunku stawiają się już w wieczór poprzedzający przejazd zawodników, tak aby znaleźć jak najlepsze miejsce. Każdy z nich ma już na koncie przynajmniej 10 Dakarów i doskonale wie, gdzie może liczyć na dobre ujęcia – gdzie coś się może dziać. Każda ekipa, w wybranym punkcie tworzy tam swój mały, dwuosobowy biwak i od rana rusza do pracy. Kiedy już przetoczą się wszystkie pojazdy, wozy telewizyjne podążają za nimi i szukają ciekawych historii amatorów, jadących w rajdzie. Potem transmitują materiał do helikoptera i… jadą na następny oes. Choć często skracają drogę, w dużej mierze poruszają się tą samą trasą co zawodnicy. Muszą być więc nie tylko filmowcami, ale również pilotami, dla kierowców swoich samochodów. Czasem zamieniają się w samochody medyczne – tak jak na trasie morderczego, 5. etapu tegorocznej rywalizacji. – Pomagaliśmy wycieńczonym i odwodnionym motocyklistom. Rozdaliśmy całą wodę jaką mieliśmy, a był to zapas na trzy dni. Kładliśmy ich pod samochodem, bo było to jedyne miejsce, gdzie można było znaleźć cień – mówił jeden z operatorów.

Licznik bije: z rajdu wycofało się już 209 pojazdów (92 motocykle, 24 quady, 74 samochody, 19 ciężarówek) – powoli dobijamy do połowy!

Spadające gwiazdy, czyli dla nich Dakar się już skończył: – Jeremias Israel Esquerre (4. motocyklista klasyfikacji generalnej) – w motocykl Chilijczyka uderzył samochód kibiców – Carlos Sainz (triumfator Dakaru z 2010 roku) – zasnął za kierownicą na asfaltowym odcinku łączącym dwie części odcinka specjalnego i zjechał do rowu. Helikopter zabrał go do szpitala. Pilot nie ucierpiał. Obaj jechali bez pasów…

Cytat dnia (Krzysztof Hołowczyc po raz kolejny opowiadający o odcinku specjalnym): Kiedy szukaliśmy waypointa na wydmach pomyślałem, że znowu będzie to słaby dzień, ale wzięliśmy się w garść i dosyć dobrym czystym tempem, z 12. miejsca wróciliśmy na 5. Na koniec był to więc dobry oes, ale ciężki i… nie chce mi się już więcej mówić.

Możliwość komentowania jest wyłączona.