Niespodziewany wróg na Dakarze

3527

Sól. W poniedziałek po przejeździe przez Salar de Uyuni motocyklistów był to główny temat komentarzy i rozmów. Bo właśnie ona okazała się cichym mordercą wielu dakarowych pojazdów na trasie 8 etapu…

Jakub Przygoński: – Startowaliśmy po trzydziestu zawodników w linii. Jechaliśmy przez wyschnięte jezioro, całe białe. Niestety przez całą noc padało, przez co na jeziorze zebrała się warstwa wody i było bardzo ślisko. Jechaliśmy tak przez 130 kilometrów, byłem cały mokry i pokryty solą. A było zimno, tylko 5 stopni. Chłodnice w motocyklach zalepiły się solą, przez co wiele maszyn stanęło. Na szczęście w porę zorientowałem się, że mój motocykl zbytnio się grzeje. Zatrzymałem się i przepłukałem chłodnicę wodą. Dzięki temu motocykl ledwo, ale jednak dojechał do mety. Na tankowaniu było nas prawie trzydziestu i wszystkie maszyny, które zostały zgaszone, nie chciały odpalić. Przez dwadzieścia minut próbowałem uruchomić motocykl. Podobne problemy mieli Marc Coma czy Ruben Faria

Jakub Piątek: – Próbowałem reanimować motocykl przez sześć i pół godziny. Byłem cały czas w kontakcie telefonicznym z mechanikami, którzy pomagali mi jak mogli. Próbowaliśmy wszystkiego, ale nie udało się. Raz motocykl odpalił i przejechał sto metrów, za drugim razem pięć kilometrów. W końcu pojawiła się ekipa sprzątająca, która zbierała z trasy motocykle wykluczone z rajdu. Czekali jeszcze przy mnie z pół godziny, ale nic się nie dało zrobić. Musiałem się wycofać. Rozczarowanie jest ogromne. Liczyłem, że dojadę do mety, w ogóle nie przypuszczałem, że moja pierwsza przygoda z Dakarem tak się skończy

Rafał Sonik: To był jakiś chory pomysł. Rano zawodnicy protestowali przeciwko trasie przez Salar, ale ostatecznie ruszyliśmy.  \Gdyby etap był po suchej soli, to w porządku, ale tam miejscami było 20-30 cm wody. I to nie słodkiej wody, tylko solanki. Roztworu, w którym chyba 90 procent stanowiła sól. Miałem problemy z elektryką zanim jeszcze dojechaliśmy do przeciwległego brzegu. To była tragedia. Wszystko był zalane i quad mocno przerywał. Za każdym razem, kiedy stawał, wiedziałem, że dalej może już nie pojechać. No cóż, nie zawsze jest niedziela, a dziś miałem takie problemy z elektryką, że równie dobrze mogłem w ogóle nie dojechać. Dlatego cieszę się, że jestem na mecie i że wciąż mamy bardzo zaciętą konkurencję w czołówce stawki

Możliwość komentowania jest wyłączona.