Rwące rzeki i walka ze słabościami

Sobota dla każdego z zawodników Poland National Team łączyła się z innymi przeżyciami. Krzysztof Hołowczyc walczył o jak najlepszy czas w drodze do Uyuni, Marek Dąbrowski zmagał się z wezbranymi rzekami, a Jarek Kazberuk i Robin Szustkowski na środku pustyni musieli radzić sobie z chorobą.

Krzysztof Hołowczyc: – Jesteśmy już w Boliwii. Za nami pierwsza część maratonu. Poszło nam całkiem nieźle. Początek odcinka był bardzo szybki i techniczny. Potem zaczął padać deszcz, następnie grad i zrobiło sie bardzo ślisko. W pewnym momencie forsowaliśmy rzekę, która cały czas przybierała. Chyba byliśmy ostatnią załogą, której to się udało. Reszta musiała szukać objazdu. Dziś nawet Nasser pobłądził. Nam udało sie przejechać prawie bezbłędnie. W drugiej części odcinka zupełnie zmienił się krajobraz, jechaliśmy wąskimi, górskimi ścieżkami. Teraz jesteśmy na wysokości 3500 m n.p.m. Głowa bardzo boli, a musimy zrobić sami cały przegląd auta.

Marek Dąbrowski: – Połowę dakarowej stawki, w tym nas, dopadł bardzo silny deszcz. Rzeki wezbrały, na zboczach leżał śnieg. Bardzo ciężko było przejechać. Musieliśmy szukać innej drogi, bo roadbook wskazywał jazdę po rzece, w której było tyle wody, że byśmy tam na pewno zostali. Znaleźliśmy szlak, prowadzący przez rwące rzeki, ale o kamienistym podłożu, więc udało nam się wrócić na trasę.

Jarek Kazberuk o maratońskim biwaku: – Na miejscu jest tylko woda i toaleta. Lekarze jeszcze nie dojechali, bo mają problemy z dotarciem. Robin od razu poszedł spać. Mamy nadzieję, że rano będzie czuł się już lepiej.

Możliwość komentowania jest wyłączona.