Radość przez łzy – Polacy komentują 2. etap

ADDC_przygonski

W poniedziałkowy wieczór cieszyliśmy się doskonałymi wynikami Rafała Sonika i Krzysztofa Hołowczyca, ale nasze nastroje popsuła informacja o wybuchu i pożarze w samochodzie Adama Małysza. „Orzeł z Wisły” niestety kończy swój udział w tej edycji, ale jesteśmy pewni, że za rok wróci jeszcze mocniejszy.

Przeczytajcie co po drugim dniu zmagań mówiły nasze „orły mechaniczne”.

Rafał Sonik: Mieliśmy dzisiaj dwa tankowania i na każdym widziałem czołówkę naszej klasy. Przede mną Casale, a za mną Lafuente, Almeida, Gallegos i Abu-Issa. Wszyscy w przedziale 15 mminut. Czułem, że muszę podkręcać tempo, ale jechać płynnie, bo na tak długim i trudnym odcinku o wyniku decyduje rozłożenie sił. Tak też się stało. 20 km przed metą wyprzedziłem Ignacio Casale, który był wycieńczony i jechał bardzo wolno, jak się potem okazało poważnie się odwodnił. Cieszę się, że udało mi się wygrać i wyruszam na kolejny, skalisty oraz kamienisty etap w górach jako lider.

Krzysztof Hołowczyc: Jak sobie przypominam końcówkę etapu to na samą myśl robi mi się niedobrze. Potworny upał, na zewnątrz prawie 50 st., w samochodzie ponad 65 st! Potworny ból głowy i nudności. Czułem się jakby ktoś wlał mi do gardła litr wódki i kazał przejechać te cholerne małe, ale nie kończące się wydmy! Myślałem kilka razy, że to już koniec, że mój organizm tego nie wytrzyma. Jednak psychika kazała nie poddawać się. Gdy zobaczyłem napis meta pomyślałem, że to bramy raju…

Adam Małysz: Około 35 km od mety odcinka doszło do gwałtownej eksplozji w komorze silnika, czego skutkiem był pożar samochodu. Niestety nie udało się go ugasić i auto kompletnie spłonęło. Jesteśmy bardzo rozczarowani i żałujemy, że tak się zakończyła nasza przygoda z tegorocznym Dakarem.

Marek Dąbrowski: Na szczęście udało nam się dziś uniknąć większych błędów. Jechaliśmy dziś spokojnie, a mimo to jesteśmy na mecie wyczerpani. To był naprawdę morderczy etap. Cieszymy się, że jest już za nami.

Jakub Przygoński: To był bardzo ciężki odcinek, cieszę się, że go przejechałem. W końcówce opadłem z sił i musiałem się zatrzymać na chwilę obok ludzi, którzy mieli wodę. Tempo rośnie, dziś było jeszcze szybciej niż wczoraj.

Jakub Piątek: Miałem dziś problemy techniczne, ale szybko sobie z nimi poradziłem. Zaliczyłem też wywrotkę, tracąc dźwignię od sprzęgła, więc resztę odcinka jechałem bez sprzęgła. Końcówka była bardzo ciężka, w wielkim kurzu, piachu. Każdy zawodnik był wykończony, niektórzy mówili, że to był najtrudniejszy odcinek, jaki kiedykolwiek musieli pokonać na Dakarze. Mam nadzieję, że trudniej już nie będzie, choć to jest Dakar i wszystko jest możliwe.

Jarosław Kazberuk: Wyprzedzaliśmy co chwilę inne samochody, do momentu, kiedy zauważyliśmy, że złapaliśmy gumę w tylnym lewym kole. Okazało się, że hamulec zablokował się na kole, zagrzał oponę, a ta wybuchła. Po krótkim czasie ruszyliśmy dalej. Bez hamulca, ale staraliśmy się wycisnąć z auta ile tylko się dało. Myślę, że na to co nas spotkało to był dobry wynik.

Robin Szustkowski: Jeszcze nigdy nie najadłem się tyle kurzu. To było coś niesamowitego. 100 kilometrów jechaliśmy w nieopadających tumanach kurzu, co chyba ciągle widać po moich oczach.

Możliwość komentowania jest wyłączona.