„Szybki OeS”: szaleństwo jednej nocy

Boliwia

To było tak, jakby rozebrany do pasa Brad Pitt wpadł pomiędzy kilkusetosobową grupę swoich fanek, przeczesał blond czuprynę, pomachał i uciekł. Wiele szumu, krótki pokaz, a wszyscy są zadowoleni. W niedzielę Dakar wjechał do Boliwii, a w poniedziałek już ją opuścił. Na Altiplano ścigali się tylko motocykliści i quadowcy, ale miejscowi i tak byli wniebowzięci, a prezydent Evo Morales przybijał zawodnikom piątki na starcie.

Wyobraźcie sobie, że do takiego polskiego Władysławowa zjeżdża nagle 350 000 turystów i wszyscy tłoczą się na jednej plaży. Co prawda sytuacja latem czasem niedaleko odbiega od tej sytuacji, niemniej jednak dobrze obrazuje to, co w niedzielę i poniedziałek działo się na ulicach małego Uyuni, położonego na południu Boliwii, na skraju wielkiego solniska. Trzeba wam wiedzieć, że Boliwia to najbiedniejszy kraj Ameryki Południowej i prawdopodobnie dlatego, ludzie tak potrafią się tu cieszyć małymi rzeczami. I właśnie dlatego, zamiast blokady trasy zorganizowanej przez Ajmarów, którą straszyły media, mieliśmy chyba najcieplejsze przywitanie Rajdu Dakar w całej jego historii.

Aż trudno wyobrazić sobie 350 000 ludzi, którzy z flagami i proporcami krzyczą, śpiewają i dopingują. Orkiestry dęte przyjeżdżają z całego kraju, tylko po to żeby zagrać na ulicach Uyuni. Każdy śmieje się i nawołuje do przejeżdżających z rykiem silników zawodników. Tak entuzjastycznego i przyjacielskiego przyjęcia chyba nie spodziewał się żaden z kierowców.

Na miejscu pojawił się prezydent Evo Morales, witający zawodników w mieście i przybijający im piątki następnego dnia na starcie. Głowa państwa wsiadła następnie w helikopter i obserwowała zmagania z powietrza, by na mecie oesu w Noel Mariaca wiwatować razem z kolorowym tłumem na cześć rajdowców, którzy do jego kraju wpadli tak naprawdę przelotem. – Widziałem górników, Indian w tradycyjnych strojach, pracowników urzędów. Cała Boliwia świętowała przybycie Dakaru do naszego kraju. Nigdy tego nie zapomnimy – mówił Morales.

Przy tej całej atmosferze nie lada katusze przeżywał Juan-Carlos Salvatierra zwany Chavo – jedyny Boliwijczyk w dakarowej stawce. Na biwaku odwiedziła go rodzina, a on kompletnie nie miał głowy do tego, żeby wieczorem zająć się roadbookiem i drobnymi naprawami motocykla. Przyznał, że był kompletnie zdekoncentrowany, w czym nie pomagały mu wznoszone co chwilę zza ogrodzenia okrzyki „Chavo! Chavo!”. I tak niemal przez całą noc…

Licznik bije: z rajdu wycofało się już 195 pojazdów (90 motocykli, 23 quady, 65 samochodów, 17 ciężarówek)

Spadające gwiazdy, czyli dla nich Dakar się już skończył:
- Kolumbijczyk Marco Antonio Saldarriaga jest jedynym zawodnikiem, który wycofał się z rajdu na 8. etapie. Gra więc dziś pierwszoplanową rolę!

Cytat dnia (Grzegorz Baran o planach na najbliższe dni) – będziemy zwiedzać, naprawiać samochód i integrować się z takimi szczęśliwcami jak my. Niektórzy bogatsi wcześniej odlatują do domu, a biedniejsi są zmuszeni wspólnie spędzać wieczory. Jeden taki mówił nam, że już go wątroba od tego boli…

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.