Kilka godzin na wirującej pralce

SONY DSC

Po ukończeniu niezwykle trudnego, 5. etapu Rajdu Dakar żaden z polskich zawodników nie krył się ze swoim zmęczeniem. – Pierwsze dwa dni były dosyć łatwe, ale kolejne dały mi już w kość. Poczułem, że jestem na Dakarze. Mam 10 kg kurzu w samochodzie i drugie tyle na sobie, więc zaczyna być fantastycznie – śmiał się Martin Kaczmarski.

Na Fiambali jak zawsze słońce wystawiło zawodników na próbę. – Jeszcze nigdy w życiu tyle nie piłem. Co kilkanaście kilometrów zatrzymywałem się, a ludzie oblewali mnie wodą. Spaliły się dziś trzy motocykle – opisywał warunki na trasie Rafał Sonik.

- Widziałem na trasie motocyklistów, którzy kładli się w cieniu swoich maszyn żeby dojść do siebie. Taki widok zostaje przed oczami na całe życie. Ja czułem się, jakbym przez kilka godzin siedział na mocno wirującej pralce, ale dla nich to był naprawdę piekielnie trudny odcinek – mówił debiutujący na Dakarze Kaczmarski.

Słowa młodszego kolegi potwierdził Jakub Przygoński. – Przez sto kilometrów musieliśmy jechać w tzw. camel grassie, czyli kępach trawy porastających wydmy. Jest to bardzo męczące, bo przez cały czas mocno rzuca motocyklem. W drugiej części z kolei jechaliśmy wyschniętymi korytami rzek i trzeba było bardzo uważnie nawigować, żeby trafić w odpowiednią odnogę.

Dwaj kierowcy, którzy jeszcze przed rokiem przemierzali bezdroża Argentyny na motocyklach teraz doskonale radzą sobie w samochodzie. Marek Dąbrowski i Jacek Czachor są na 7. miejscu w klasyfikacji generalnej, a czwartkowy etap ukończyli na 6. pozycji, zaraz za Adamem Małyszem. Tak wysokie miejsce nie przyszło im jednak łatwo. – Ostatnie 80 km jechaliśmy bez hamulców i strasznie nam się ten fragment dłużył. W piątek na pewno pojadę asekuracyjnie, żeby nie uszkodzić samochodu przed dniem przerwy, kiedy przejdzie generalny remont – mówił Dąbrowski.

Kłopotów nie uniknął również Adam Małysz. – Na pierwszej części odcinka złapaliśmy trzy kapcie i jechaliśmy bez rezerwy i z zepsutym podnośnikiem. A jak z podnośnika wylał się olej, to straciliśmy wspomaganie. Ukręciłem się okropnie i etap dał mi w kość, ale cieszę się, że tak dobrze nam poszło na tak trudnym odcinku – powiedział były skoczek narciarski.

W piątek polscy kierowcy pokonają ponad 400 km odcinka specjalnego, żeby dotrzeć do Salty, gdzie czeka ich jeden dzień przerwy.

Możliwość komentowania jest wyłączona.