Po relatywnie łatwym i krótkim odcinku specjalnym pierwszego dnia zmagań, na drugim etapie Rajdu Dakar z mniejszymi lub większymi awariami walczyli niemal wszyscy. Doskonale poradził sobie Rafał Sonik, który mimo jazdy przez 190 km z przebitą oponą stawił się na mecie z trzecim czasem. Rewelacyjnie spisała się także załoga Marek Dąbrowski – Jacek Czachor, która pokonała 433 km jako 11. zespół w stawce samochodów.
Jak zawsze pierwsi na trasę ruszyli motocykliści. W tej niezwykle wyrównanej stawce najszybszy tym razem okazał się Brytyjczyk Sam Sunderland. Jedyny Polak, Jakub Przygoński stawił się na mecie z 13. rezultatem, dzięki czemu w klasyfikacji generalnej awansował na 14. lokatę.
Doskonale poradził sobie Rafał Sonik, który wpadł na metę z trzecim czasem, niewiele tracąc do miejscowych wyjadaczy Marcosa Patronellego i Lucasa Bonetto. – Wygrałbym ten etap w cuglach, ale przebiłem oponę. Nie mając możliwości naprawy musiałem pokonać na niej 190 km odcinka specjalnego. Trochę jestem zawiedziony, ale z drugiej strony mogło być gorzej, bo przed startem oesu zorientowałem się, że nie działa pompa paliwa. Za pomocą butelki, rurki i… własnych ust musiałem przepompować benzynę. Mam trochę popalone ręce i absmak w ustach, ale warto było – śmiał się na mecie kapitan Poland National Team, który pokonał trasę w czasie 4:45.34 i w klasyfikacji generalnej zajmuje obecnie trzecie miejsce z sześciominutową stratą do liderującego Patronellego.
Fenomenalnie w rywalizacji samochodów spisali się Marek Dąbrowski i Jacek Czachor, którzy okazali się najszybsi wśród polskich załóg. Czas 4:23.53 dał im nie tylko 11. pozycję w 2. etapie, ale również awans na 10. miejsce w klasyfikacji generalnej. Trochę problemów miał Krzysztof Hołowczyc, który stracił sporo czasu zmieniając opony oraz błądząc pod koniec pustynnej sekcji. – Takiego początku Dakaru zupełnie się nie spodziewałem. Po wczorajszym bardzo przyzwoitym wyniku dziś ruszyliśmy w bojowych nastrojach. Jechałem dobrym tempem i czułem prawdziwą satysfakcję z jazdy. Niestety kłopoty z przebitymi oponami i błędy nawigacyjne sprawiły, że straciliśmy w sumie 37 minut do Peterhansela i spadliśmy na 9. miejsce w „generalce”. No cóż, mam tylko nadzieję, że co się słabo zaczyna dobrze się kończy… Trzeba walczyć dalej o każdą cenną minutę. Przed nami jeszcze kawał drogi do Valparaiso – mówił nieco zawiedziony „Hołek”.
Na pocieszenie, świetnie spisał się uczeń Hołowczyca, Martin Kaczmarski. Debiutant wywalczył dziś 18. lokatę, a na trasie pomagał wyciągnąć samochód Adama Małysza, który zakopał się na grząskich wydmach. – Dakar się rozkręca, a my razem z nim – cieszył się młody kierowca.
Adam Małysz z Rafałem Martonem dotarł do mety na 26. miejscu. Piotr Beaupre i Jacek Lisicki uzyskali 56. czas. Grzegorz Czarnecki i Bartłomiej Boba, podobnie jak polskie ciężarówki, wciąż są na trasie odcinka specjalnego.
ODWIEDŹ NAS NA: