Czy „Hołek” dopisze zwycięski rozdział?

holowczyc01

Ale… kocham go coraz bardziej” – pisze Krzysztof Hołowczyc o piekle, jakim jest najcięższy rajd samochodowy na świecie w swojej książce „Piekło Dakaru”. Czy po zakończeniu obecnego Dakaru popularny „Hołek” dopisze do niej kolejny, zwycięski rozdział? Przekonamy się już 20 stycznia 2013 r. na mecie rajdu w Santiago de Chile

„Piekło Dakaru” to pasjonująca historia o krwi, pocie i łzach stale
towarzyszących zmaganiom na trasie tego morderczego rajdu. Opowiedziana przez sportowca, którego życiowym celem jest zwycięstwo w tym legendarnym maratonie i który już ośmiokrotnie stawał na jego starcie. Jego słowa spisał człowiek, od którego nikt lepiej by tego nie zrobił. Julian Obrocki, dziennikarz motoryzacyjny, podróżnik i rajdowy pilot, sam w 1988 roku stanął na mecie Dakaru, jadąc… ciężarówką Star.

Kiedy Hołowczyc i Obrocki pracowali nad książką, w zamyśle planowali ją zakończyć rozdziałem o… triumfie polskiego kierowcy w Dakarze 2012. Stało się jednak inaczej – pech pozbawił „Hołka” szans na podium. Książka nie kończy się więc happy endem, ale kto wie, czy po ewentualnym sukcesie Krzysztofa w Dakarze 2013 wydawca (G+J) nie zdecyduje się na dodruk „Piekła Dakaru” z innym, znacznie bardziej pozytywnym zakończeniem.

Zanim to jednak nastąpi, przypomnijmy sobie jeden z fragmentów bestsellera Hołowczyca i Obrockiego: „Za kolejną górką nowość w tym Dakarze i niechybny koniec Sahary – przejazd przez całkiem poważną rzekę. Tu nie ma żartów, bo sprzęt mamy saharyjski, a nie błotno-przeprawowy. Przed rzeką stoimy chwileczkę, starannie wybierając miejsce, schładzamy hamulce, bo tarcze mogą w wodzie popękać i powolutku, żeby nie zrobić fali i nie zalać filtra powietrza, wjeżdżamy w wodę. Bacznie wypatruję krokodyli, chociaż duża ilość motocyklistów w rzece raczej wskazuje, że to niepotrzebna obawa. Nigdy tym autem nie jechałem przez wodę i nie znam jego talentów pływackich. Na szczęście dno jest w miarę twarde, nie grzęźniemy i bez sensacji osiągamy drugi brzeg. Radość, gaz do dechy i ciężkie ratowanie na najbliższym zakręcie. Mokre hamulce zupełnie nie zadziałały. Wstyd, w tej euforii o tym zapomniałem. Wreszcie meta odcinka – mamy 12. czas…”.

Możliwość komentowania jest wyłączona.