Załoga Grzegorza Barana nie poddaje się!

HHH_DSC000-6

Wczoraj bardzo długo czekaliśmy na dotarcie do mety ciężarówki z numerem bocznym 540, czyli MAN’a prowadzonego przez Grzegorza Barana (na zdjęciu). Dziś już wiemy dlaczego…

Załoga Grzegorz Baran/Bartek Boba/Robert Jachacy dojechała na metę na 54. miejscu i zanotowała prawie 4 godziny straty (dokładnie 3:46.35) do lidera, Gerarda De Rooya. Skąd takie spóźnienie? – Dzisiaj zaczęło się ściganie na całego. 85 km dojazdówki a następnie 242 km odcinka specjalnego, dla nas maksymalnej „rzeźni”! – napisał do nas wczoraj w nocy, w mailu Robert Jachacy wyjaśniając, co działo się z zawodnikami Poland National Team na trasie.

– Szło nam super do ok. 50 km. Potem zakopaliśmy się w dziurze na wydmach aż po osie. Temperatura ponad 30 st. C a my w kombinezonach i w kaskach odkopywaliśmy auto. Z łopatami i trapami walczyliśmy ponad pół godziny. Robiliśmy to na kolanach i naprawdę ciężko było z tych kolan wstać. Z pomocą przyszedł nam francuski kierowca, który zlitował się, zatrzymał i pozwolił przyczepić linę. Cali mokrzy i oblepieni piachem ruszyliśmy dalej. Wąski przejazd na wydmach zablokowali jacyś zawodnicy. Musieliśmy się zatrzymać i zastanowić którędy to objechać. Wtedy zobaczyliśmy kapcia. Odkręcanie i wymiana koła w ciężarówce na piachu nie należy do przyjemności. Jak odkręcałem „nastą” śrubę z rzędu zobaczyłem, że jeden z amortyzatorów jest rozerwany. Po drugiej stronie to samo. Najwyraźniej podczas pięknego skoku dwa „amorki” (z ośmiu) wybuchły. Do mety dojechaliśmy na granicy zmroku. Amortyzatory już jednak wymienione i koło zapasowe naprawione. Chłopaki pojechali po paliwo, a ja piszę tego maila. Nie planujemy już więcej awarii!J Pozdrawiam, Jachu” – kończy pilot. Może dziś szczęście uśmiechnie się do jego teamu? Trzymajmy kciuki!

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.